czwartek, 31 stycznia 2013

Ostatni rejs BANDZIORA....


Jest mi jednak bardzo przykro...
był z nami moze z 7 lat? Jeździł tylko przez pierwszy rok.
nie mam z nim wspomnień, ale było marzenie.


Zawsze sobie wyobrazałam,
że mam prawo jazdy i siedzę za kierownicątego Fiata.
Bandzior lśni, czarne blachi i niklowane dodatki,
(chciałam na kierownicy czarn futerko, ale marcin się nei zgadzał ;P)
Jadę tak przez miasto, a z głośnika grzmi KAT - Szydercze zwierciadło

Bandzior nie mial klamek
Nie udało się jednak postawić go na nogi i tak dziś Bandzior odbył swój ostatni rejs.
Z dziurą w podłodze, bez silnika i innych części które zostały w garażu...
A za kierownicą ja, bo już mam te cholerne prawko
Nie był lśniący, błyszczący, z czarnym futerkiem na kierownicy
nie grzmiał z głośnika KAT

Zaległ.




 tylko cicho w sercu mi zagrało:
 

Ale pojechałam nim.... 


Jeszcze jeden czeka w kolejce...
nie wiem czy na złom, czy wreszcie będziemy jeździć Dużym Fiatem 125p

wtorek, 29 stycznia 2013

Tutaj mieszkał mały M

Chyba tak powinno wyglądać moje wymarzone miejsce do życia.
Mały domek, koniecznie z duszą, przeszłością,
ogródkiem przy domu, szopką na narzędzia, drewutnią,
może kurnikiem?
W lesie, na polu - z dala od wszystkich...kłopotów...
Cisza, spokój i... komary :]



Wiele wspomnień, dziadek, babcia, zwierzaki, mama i tata razem, kuzyni...
Szczęśliwe dzieciństwo mojego M, w małym domku przy torach :)

Bardzo lubię tam przyjezdzać, bo widzę taki blask w Marcinowych  oczach.
Szkoda ze mieszka tam już ktoś inny.




To Marcin zaszczepił we mnie wielką miłość do lasów, drzew.
Wcześniej lubiłam, teraz kocham, uwielbiam,
słyszę co mówią drzewa, rozmawiam z lasem,
chłonę jego wiosenne przebudzenia, letni zapach zieleni i nawet jesienną zgniliznę,
Zimą pozwalam mu odetchnąć, odpocząć :)
Jeden spacer na początku grudnia obrzeżami w okolicy tego domku.





 Pole za domem też bym mogła mieć
ehhh, zatęskniłam.....

środa, 23 stycznia 2013

Brzydka zima... ma kolory!?


Ale i tak to kolory które pozostały z wiosny, lata i jesieni.
Czarno-biały pejzaż, od czasu do czasu przebłysk słońca co tylko oznacza że
temperatura bardzo niska.
Cieszyć się? Tak jak w domu ciepło, ale gorzej jak trzeba  gdzieś wyjść.
Mróz szczypie w poliki, a słońce przenikliwie drażni spojówki.
Wczorajszy spacer skłonił mnie do poszukiwań kolorów zimy,
które o dziwo znalazłam.
Czarny kot na drodze, wylegujący się na ciepłej studzience kanalizacyjnej
wzrokiem "nie zbilżać się, to moja miejscówa" próbował nas odgonić
od ogródków działkowych, gdzie lubimy się przechadzać.
potem poszło gładko, zamek w bramie otworzy kazdy klucz, zepsuty.
Znalezienie kolorów było dość trudne, ale udało się.



potem poszło gładko, zamek w bramie otworzy kazdy klucz, zepsuty.
Znalezienie kolorów było dość trudne, ale udało się.
To tylko kilka wybranych fotek.

 





  
 
 Winobluszcz, nie wiem jaki, ale bardzo mi sie spodobała ściana pobliskiego domu.
 A to już nasza aleja... Nasza... Jeszcze do niedawna to było nasze zacisze, żeby dojść nad jezioro przebijaliśmy się przez krzaki i haszcze, teraz do spacerowania, dla cywilizowanych ludzi ;]



W tej altance dokończyliśmy sylwestrowego szampana, tuż po północy. 
Pogoda była nieco łaskawsza na zakończenie roku.

 Pani chyba było wyjątkowo cipło, dla niej niedzielny spacer przy -15 nie był straszny :D

Pokazało się też na chwilę błękitne niebo.
Już zapomniałam, ze pod tą grubą warstwą chmur,
którą ogladam co dziennie, jest błękit, swieci słońce!

Już niedaleko do domu, mozna ogrzać się goracą herbatką z pigwowcem,
albo naleweczką malinową własnej roboty.


 I zimna styczniowa niedziela, nabierała barw :)