czwartek, 16 stycznia 2014

Meine Wienna Express :)

Nowy rok, nowa podróż :)
Jak na człowieka który nosa ze swojej dziupli
przez 33 lata zbyt chętnie nie wyściubiał, to cakiem nieźle sobie poczyniałam.
Były Czechy, Słowacja, Anglia, a na koniec Austria :)
I choć nic nie przebije Anglii, to sylwestrowa wycieczka objazdowa do Wiednia
mimo ze miała być Praga, była nadzwyczaj udana :)

Najpierw coś dobrego, Apfelstrudel, ktory odkad pamietam, kojarzył mi się z Austrią. Na Kahlenbergu.
Niestety wybitna mgła uniemożliwiła skorzystanie z punktu widokowego. 
Ale gorąca kawa po wiedeńsku i szarlotka z pieca wynagrodziły tą niedogodność ;>


Sam Wiedeń, mimo że piękny architektonicznie, bardzo mnie przytłoczył.
Ten przepych, złoto, rzeźby, pomniki, niezliczone zabytki, muzea, ogrody wycięte pod linijkę
nie są w moim stylu. Ani Nowoczesny, ani ten historyczny :)










Katedra Św. Szczepana, zawsze chciałam ją zobaczyć :)



Belweder i wreszcie świeciło słońce.













Hundertwasserhaus i zwariowana galeria w środku, pogubiłam się ;)
Lwy mi się podobały.










 
Natomiast bardzo podobało mi się miasteczko obok,
małe kamieniczki, winnice, gospody,
piwniczki w usypanych górkach wyglądające jak małe domki krasnali,
same góry (początek albo koniec Alp), roślinność na dachach domów etc.
Szkoda że nie miałam czasu robić zdjęć :(









Wiedeń zawsze będzie kojarzył mi się ze zlotą klatka,
jak pałac Schönbrunn i małżeństwo z Franciszkiem Józefem dla Sisi.









Czuję ze znów się spotkamy, nie widziałam jeszcze tych pięknych wymuskanych ogrodów,
w pełnym rozkwicie i nie posmakowałam torciku Sachera  :)